Translate

22 lutego 2013

Pamięci fundatorów rojowskiego kościoła



130. rocznica fundacji kościoła w Rojowie.  
Zamieszczamy tutaj wspomnienie pośmiertne fundatorki rojowskiej świątyni z 1899 roku
+ Aleksandra z Frezerów Wężykowa  (Wspomnienie pośmiertne).
Dnia 10 b. m. odprowadzaliśmy na wieczny spoczynek przy licznym udziale duchowieństwa, krewnych, znajomych i ludu okolicznego zwłoki ś. p.  Aleksandry z Frezerów Wężykowej, dziedziczki dób Rojowa, córki ś. p. Franciszka podpułkownika wojsk polskich i Józefy Psarskich Frezerowej.
Znikły już nieomal szczątki bohaterów walki ,,za naszą i waszą wolność”,  a śmierć nieubłagana przerzedza także pierwsze pokolenie owych weteranów, które się pod ich wpływem chowało i ich duchem poświęcenia, miłości ojczyzny i patriotyzmu było owiane.
Ojciec ś. p. Aleksandry, początkowo uczeń szkoły kadetów w Chełmnie, później w Kaliszu, wstąpił w 1815 r. do armii polskiej, a ukończywszy prawem przepisaną służbę w szeregach i kurs w szkole podchorążych, mianowanym został w 1821 r. podporucznikiem w 1 pułku strzelców pieszych, dowództwa pułkownika Piotra hr. Szembeka. Krótko po otrzymaniu szlif oficerskich, wybrał go sobie pułkownik na adiutanta przybocznego, co nie małym było dla młodego porucznika odznaczeniem, tam więcej, że Szembek do najwybitniejszych zaliczał się armii polskiej oficerów. Że się na gorliwości i zdatności młodego Frezera nie omylił, najlepszym dowodem, że na stanowisku tym pozostawał aż do wybuchu rewolucji listopadowej, do której generał Szembek za adiutantem  swym i całym pułkiem pierwsi się przyłączyli.
            Mianowany przez rząd narodowy generałem dywizji, zatrzymał Szembek i nadal Frezera jako adiutanta,  który na polach grochowskich przy boku jego mężnie stawał a dywizja mianowicie pod Wawrem dnia 19 lutego 1831 r. krwawą walkę z odznaczeniem stoczyła.
Wiadomym, że po mianowaniu Skrzyneckiego naczelnym wodzem,  otrzymał Szembek dymisje, adiutanta zaś jego Franciszka Frezera  posunięto na stopień kapitana i powierzono dowództwu jego, batalion nowo formującego się pułku 12 piechoty liniowej, na czele którego przybycie całą kampanią …….. i dopiero wtenczas szeregi opuścił, otrzymawszy żądaną dymisję i złoty krzyż „Virtuti Militari”, skoro wypadła konieczność broń polską w ręce Prusaków złożyć.
Ś. p. Franciszek nie przyłączył się do kolegów,  udających się tłumnie na emigracje, woląc pozostać w kraju i tu nad zabliźnieniem ran,  jakie nieudana walka społeczeństwu zadała, pracować.  
Udał się więc do długoletniego szefa swego, generała Szembeka do Siemianic, gdzie poznał przyszłą małżonkę swą, pannę Psarską, dziedziczkę Rojowa.
            Zamieniając oręż na pług, zabrał się gorliwie do pracy a pilnością, poczuciem obowiązku, zamiłowaniem porządku i ładu, oraz ciężką pracą , do której w karnych szeregach armii Konstantego przywyknął, wypełniał obowiązki nowego zawodu.
Te wszystkie cnoty odziedziczyła w całym słowa tego znaczeniu córka ś. p. Aleksandra – i ona jak niegdyś ojciec, ciężkie musiała staczać walki z wszelakiego rodzaju przeciwnościami, na jakie ziemianie nasi, mianowicie w dzisiejszych czasach,  ze  wszech stronach są narażeni. Ona tem więcej, ponieważ odebrała majątek długoletnią administracją obcych, do szczętu zniszczony, wycieńczony i zmarnowany. Poślubiwszy p. Bolesława Wężyka z Myjomic, zaprzysięgła sobie z mężem, że do póki im sił i życia na świecie starczy, jedynym ich celem będzie, aby te ziemię po praojcach odziedziczoną, chociaż może niewdzięczną, oczyścić, utrzymać, warunki jej naprawić i tak daleko doprowadzić,  by jej niebezpieczeństwo utraty nie groziło.
Odtąd zabrała się ś. p. Aleksandra, wraz z ukochanym małżonkiem swym do pracy mozolnej, ciężkiej,  jakiej mało widzimy dziś przykładów, a trzeba było widzieć, nieboszczkę, jak z zaparciem się sobie, nie zważając na trudy, znoje i niewygody, od świtu do nocy po domu i gospodarstwie się krzątała, nic jej bacznego oka nie uszło, wszędzie była, wszystko widziała,  wszystkiego dojrzała, o wszystkim wiedziała. To też pan Bóg pozwolił jej doczekać pomyślnych rezultatów - walnego zwycięstwa w walce na ziemi ojczystej – gdyż majątek odebrany, nad miarę  obdłużony, zostawiła bez fatyga długu, nawet bez ciężaru Towarzystwa ziemskiego. Przykład w czasach naszych iście godny naśladowania.
Jako dziedziczka i pani była dla ludu roboczego i czeladzi prawdziwą opiekunką i matką – sowicie nagradzała pilnych, skrzętnych i do dworu przywiązanych, karciła natomiast leniwych i gnuśnych, nieraz widzieliśmy ja spieszącą w nocy do łoża chorych i cierpiących, by własna ręką pożywna strawę i leki podawać, a obecnością swą nieść ulgę i pociechę.
Wierna i gorliwa córa Kościoła św. dbała zawsze o to by i ludzie jej pieczy powierzeni takiemi byli, a jak kapłan nad grobem jej przemawiający z uznaniem wypowiedział:  nie zdarzyło się nigdy, żeby kiedykolwiek który z ludzi Rojowskich spowiedź św. opuścił. Kogo polubiła, kogo pokochała to jest całym sercem i  nie było ofiary, której by przyjaciołom i swym bliskim odmówiła.
Od nie jakiegoś czasu złośliwa choroba złamała tę niestrudzoną panią, a wszystkie staranności rady, i zachody słynnych lekarzy, nie zdołały tejże usunąć. Aż zamknęły się oczy jej na wieki, na rękach ukochanego męża, bez jęków, cicho, spokojnie - tak jak całe jej życie.
            Pochowano ją w grobowcu familijnym w kaplicy w Rojowie, którą własnym kosztem wystawiła, upiększyła i uposażyła.
 Cześć jej pamięci – aby jej ta ziemia, której każdą skibę potem pracy zrosiła, którą całym sercem ukochała, lekką była, oby potomni i następcy na jej grobie, chęć do jej pracy i do walki o utrzymania ziemi ojczystej, czerpali.

Źródło: Dziennik Poznański -- 80/1899 Nekrolog Wężyk (z d. Frezer), Aleksandra: Mąż Bolesław Wężyk
Dziennik Poznański  nr 86/1899


Źródło: Dziennik Poznański 1900.06.19 R.42 nr137 - 14/23