Wspomnienia wojenne ś.p. Józefa Błocha (1928) spisane przez wnuka, Wojciecha Błocha w 2006
W 1939 mieszkałem wraz z moim starszym bratem u moich dziadków w Olszynie, gdyż jako młody chłopiec pracowałem u gospodarstwie przy tamtejszym majątku. Moi rodzice mieszkali w Parzynowie.
Byliśmy przygotowani na wybuch
wojny. Cenniejsze rzeczy mieliśmy już wcześniej przygotowane na wypadek
ucieczki. Gdy 1 września Niemcy zaatakowali Polskę, my zapakowaliśmy bagaże na
wóz i zaczęliśmy uciekać na Wschód. Drogi były bardzo przepełnione. Gdy
dotarliśmy nad Prosnę byłem świadkiem pierwszej jaka w życiu widziałem egzekucji.
Wojska polskie złapały mężczyznę, który był niemieckim szpiegiem i rozstrzelali
go. Następny dramat miał miejsce gdy przechodziliśmy przez wieś koło Piotrkowa Trybunalskiego. Nadleciały niemieckie bombowce i zrzuciły bombę, tuż nieopodal
nas. Straciliśmy wówczas dwie krowy i konia, zginęło również wielu niewinnych
ludzi. W czasie naszej ucieczki
doszliśmy do Łęczycy. Front przeszedł i wtedy mogliśmy wracać do domu.
Wróciliśmy po trzech tygodniach.
Lata okupacji nie zapisały się
niczym szczególnym w mojej pamięci. Wraz
z powrotem do domu wróciły moje obowiązki. Mimo młodego wieku wróciłem
do pracy w gospodarstwie.
W 1945 gdy wojska radzieckie
zbliżały się do Ostrzeszowa Niemcy urządzili
krwawą niedzielę. Żołnierze chwytali ludzi znajdujących się poza domem i
bestialsko do nich strzelali. Następnie wielu żołnierzy przyszło do majątku w
Olszynie i wymusiło na dziedzicach aby dali im konie, na których uciekali na
zachód. Gdy Rosjanie przyszli do Olszyny szukali Niemców. Znaleziono wówczas
dwunastu niemieckich żołnierzy. Zawołali mojego ojca, który biegle mówił po
niemiecku, aby im tłumaczył, bo chcieli wyciągnąć od nich jak najwięcej
informacji. Gdy dowiedzieli się tego czego chcieli, ustawili ich wzdłuż muru i
rozstrzelali. Rosjanie zostali w olsztyńskim majątku kilka dni. Byli bardzo
niezdyscyplinowani. Pamiętam jak dowódca zabił swojego żołnierza, który
przystawiał się do Polki. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, gdy usłyszał to jego
dowódca wybiegł z mieszkania i zastrzelił go. To było dla mnie nieprawdopodobne.
Rosjanie lubili też bardzo alkohol. Często przebywali w gorzelni znajdującej
się na terenie majątku. Po kilku dniach opuścili Olszynę i ruszyli w stronę
Berlina.
Po wojnie w czerwcu ’48 dostałem
wezwanie do wojska. Przez 3 lata przebywałem w Warszawie w KBW (Korpus
Bezpieczeństwa Wewnętrznego).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz