Praca historyczna mojego byłego ucznia p. Mateusza Kużaja (spisana około 2005)
Losy rodziny Grzegorowskich w okresie II wojny światowej
Losy mojej rodziny zarówno ze strony mamy, jak i taty związane są z Rojowem i jego okolicami. Rodzice i dziadkowie mamy są rodowitymi Rojowianami, natomiast rodzice i dziadkowie taty pochodzą z Bierzowa wioski po drodze do Kobylej Góry. II wojna światowa zastała obydwie rodziny w swoich rodzinnych miejscowościach. Dzieje rodziny ze strony mamy, poznałem z relacji babci Marii Babarowskiej, której z kolei te losy przekazała jej mama. Po wkroczeniu do Rojowa wojsk niemieckich, pradziadkowie moi musieli w ciągu paru godzin opuścić swoje gospodarstwo, zabierając ze sobą tylko niezbędne rzeczy.
Michał Grzegorowski
Prababcia Weronika wraz z piątką
małych dzieci, znalazła schronienie u rodziny mieszkającej parę gospodarstw
dalej, natomiast pradziadek Michał wraz z innymi mężczyznami został
przewieziony do Ostrzeszowa, gdzie następnie miał zostać przetransportowany
pociągiem w nieznanym kierunku, prawdopodobnie do obozu pracy.
Pradziadkowi udało się zbiec z
pociągu i tym samym uniknąć zsyłki. Przez cały okres wojny musiał się ukrywać,
ponieważ był poszukiwany przez Niemców, którzy nachodzili prababcię, wypytując
ją i dzieci o miejsce pobytu pradziadka Michała. Prababcia spotykała się z
mężem ukradkiem w lasach lub u zaufanych krewnych. Niemcy aresztowali prababcię
Weronikę, chcąc w ten sposób zmusić jej męża do wyjścia z ukrycia, tym
bardziej, że pozostały dzieci, którymi nie miał się kto zaopiekować. Ponieważ
nie dało to żadnego rezultatu po kilku miesiącach prababcię zwolniono z więzienia,
natomiast pradziadek tułał się po okolicach Oleśnicy, Międzyborza oraz
Wrocławia.
Cała rodzina spotkała się w komplecie
dopiero po zakończeniu wojny. Dopiero wtedy mogli powrócić na swoje
gospodarstwo, a właściwie tylko na to co z niego pozostało, ponieważ przez
okres wojny jego właścicielem był Niemiec o nazwisku Goj, który był też
niemieckim sołtysem Rojowa. Po zakończeniu wojny musiał on opuścić gospodarstwo
pradziadków, a zanim oni dowiedzieli się, że mogą powrócić do swojego domu,
został on doszczętnie ograbiony i rozkradziony przez okolicznych mieszkańców.
Pradziadkowie zastali tylko puste budynki. Cała rodzina pozostała w Rojowie,
gdzie mieszkają do dnia dzisiejszego. Tylko jeden z braci babci wyjechał do
Wrocławia.
Natomiast rodzina taty z Bierzowa w
chwili wybuchu II wojny światowej tak jak wielu Polaków zabrali podręczne
rzeczy i ruszyli w kierunku Warszawy. Ponieważ Warszawa- stolica Polski była
uważana jako miejsce, gdzie można było się schronić, gdyż tam skoncentrowały
się największe ilości wojska polskiego. Jednak po niedługim czasie, po zaciętej obronie wojska
okupanta zajęły stolicę. W poczuciu bezsilności i braku sensu dalszej drogi po
dwóch tygodniach pradziadkowie wraz z dziećmi wrócili w rodzinne strony.
Niemcy chcieli zmusić pradziadków do
podpisania tak zwanej ,,Volks listy’’ czyli zrzeczenia się obywatelstwa
polskiego na rzecz niemieckiego. Ponieważ pradziadkowie nie zgodzili się,
Niemcy ,,za karę’’ wywieźli moją babcię Weronikę do miejscowości Kamyk koło
Wielunia. Tam wraz z innymi Polakami musiała pracować przy kopaniu okopów dla
obrony wojsk hitlerowskich. Warunki pobytu były bardzo trudne. Spanie było w
stodołach. Wyżywienie było beznadziejne, trochę chleba i czarna kawa. Ratowano
się zdobytymi w okolicy jabłkami i cebulą. Ciężka praca, brak wyżywienia,
trudne warunki sanitarne, kłopoty z wodą przyczyniły się do rozwoju chorób.
Najgroźniejszą z nich był tyfus, która spowodowała śmierć wielu osób. Babci
szczęśliwie po czterech miesiącach udało się powrócić do domu. Po krótkim pobycie
w domu sołtys wsi Góral powiadomił babcię i jej rodziców, że ma
nakazy pracy u niemieckiej rodziny. Niemiec Klose mieszkał nieopodal jej domu
rodzinnego. Od tego czasu do końca wojny była na służbie. Babcia musiała
wykonywać wszystkie prace jakie jej
kazano, czyli pomagać w domu oraz w gospodarstwie i oborze. Mimo, że była tak
blisko swojego domu to, nie mogła odwiedzać swojej rodziny. Cały ten okres
przebywała poza nim.
Dwaj wujkowie mojej babci brali zbrojny udział w II wojnie światowej i walczyli na terenie Francji. Jeden z nich zginął w bitwie, a drugi był ranny i krótko po wojnie też zmarł. Dwa lata po zakończeniu wojny babcia wraz ze swoją siostrą wyjechały aby pracować do Wrocławia. Tam babcia wyszła za mąż, tam również urodziło się dwoje rodzeństwa mojego taty. W roku 1955 dziadkowie powrócili w rodzinne strony, gdzie mieszkają do dziś.
Mateusz Kużaj (około 2005)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz